O ważnej i trudnej sztuce mentalizowania.

 

„ O ważnej i trudnej sztuce mentalizowania”

 

„-Umysł może się wydawać przerażającym miejscem- powiedział John Bowlby

 -Właśnie- i nikt nie chce zapuszczać się tam sam!- odpowiedziała jego pacjentka”.

 

 

Pracując z młodzieżą i jej rodzicami bardzo często stykam się z „ rodzinami na zakręcie”. Najczęściej rodziny są bezradne wobec swoich kłopotów i to skłania je do poszukiwania pomocy u terapeuty, który nierzadko jest wyjściem ostatecznym, kiedy wszystkie inne możliwości pomocy ( w tym samouleczenia) zostały już wykorzystane. Bezradność wobec np. trudności wychowawczych z dorastającym dzieckiem, często zbudowana jest z emocji i uczuć, których rodzice i ich dzieci nie do końca są świadomi. Dla wielu rodzin wyjście z czterech ścian, w których zamknięte są ich problemy i sekrety rodzinne, jest dużym wyzwaniem, wiąże się z uczuciem wstydu czy porażki w roli rodzica, obawą przed oceną i poczuciem, że nie zostanie się zrozumianym przez terapeutę. Dlatego kluczowe są właśnie pierwsze wizyty  w gabinecie terapeutycznym, które służą nawiązaniu przymierza terapeutycznego opartego na zaufaniu do terapeuty i poczuciu bezpieczeństwa w kontakcie z nim. Efektywność w budowaniu przymierza zależy od umiejętności mentalizowania (głównie po stronie terapeuty).

W skrócie i najprościej można powiedzieć, że mentalizowanie to myślenie o myśleniu. Jak powiedział A. Bateman: „To widzenie siebie z zewnątrz oraz patrzenie na innych od środka”. To poświęcanie uwagi „stanom umysłu”. To również całkowita negacja postrzegania świata w kategoriach „czarno- białych”, lecz zawsze dostrzeganie szerszego, głębszego kontekstu sytuacji.

Niestety z umiejętnością wczuwania się w stany psychiczne innych osób bywa różnie. Są osoby, które mają dar „wchodzenia w buty” innych, czyli dar mentalizowania ich stanów psychicznych. I taka „dobrze mentalizująca” osoba, potrafi nadawać trafne znaczenia zachowaniom własnym i innych osób, domyśla się intencji, rozumie cudze i własne myśli, przekonania, uczucia, pragnienia. Z kolei uświadamianie ich jest niezwykle ważne, gdyż to co uświadomione i nazwane jest możliwe do modyfikacji. Im wyższy poziom świadomości, tym lepsze radzenie sobie z tym co nowe i pomoc w elastyczniejszym rozwiązywaniu problemów

Dzięki mentalizacji potrafimy odróżniać, co dzieje się w nas, a co dzieje się na zewnątrz. To ważna cecha dojrzałej osobowości. Niektórzy niestety mają trudność w odróżnieniu swych przeżyć od przeżyć drugiej osoby i projektują swoje stany psychiczne na innych, mylnie zakładając, że inni czują to samo co oni.

Niezależnie od problemu, który wnosi do terapii rodzina z dorastającym dzieckiem, bardzo często stykam się u niej z deficytami w zakresie umiejętności mentalizwania, widzeniem spraw w kategoriach „czarno- białych, konfliktem uniemożliwiającym dialog i porozumienie pomiędzy stronami (najczęściej dziecko kontra rodzice). Zadaniem terapeuty staje się wówczas przede wszystkim stworzenie takiego klimatu do rozmowy, by zwaśnione strony zaczęły otwierać się na perspektywę drugiego, zaciekawiać jego sytuacją, a także tym o czym myśli i co czuje. Spróbować uszanować go i wysłuchać bez automatycznego przerywania czy negowania jego słów. Dbanie o dialogiczność komunikacji jest zadaniem trudnym i wymagającym niezwykłej uważności ze strony terapeuty. Warto jednak podjąć trud prowadzenia z rodziną rozmowy opartej na mentalizowaniu, co pokazują badania i obserwacje własne autorki tego tekstu.

Początek.

Mentalizacja to konstrukt stosunkowo świeży, właściwie w ostatnich latach stał się tak „modny” i propagowany w środowisku psychoterapeutycznym. Wywodzi się on z psychoanalizy (początki XX w.). Zygmunt Freud- jeden z ojców współczesnej psychologii, lekarz i psychoanalityk- rozumiał mentalizowanie jako „nadawanie rzeczom wymiaru mentalnego, psychicznego, przepracowywaniem ich w umyśle”. Przykładem może być działanie pod wpływem impulsu. To właśnie ta ulotna, czasem bardzo krótka chwila zastanowienia przed podjęciem działania, jest kwintesencją mentalizowania. Bywa też porównywana z „psychicznym układem odporności”. Sprawnie mentalizując bowiem nie sprawiamy, że nasze życie pozbawione jest problemów, ale zdecydowanie lepiej i efektywniej sobie z nimi radzimy. Dzięki „przepracowywaniu” różnych- często trudnych -sytuacji lepiej radzimy sobie np. z lękiem, frustracją.

Od takiego rozumienia mentalizowania wszystko się zaczęło.

Obecnie jego największym propagatorem jest światowej sławy psycholog i psychoanalityk Peter Fonagy i jego zespół, który szkoli terapeutów na całym świecie, w tym w Polsce, w sztuce mentalizowania traktowanej jako forma oddziaływania terapeutycznego.

Co ciekawe, mentalizownie obecne jest we wszystkich podejściach i szkołach psychoterapeutycznych, jako forma oddziaływania terapeutycznego na pacjenta. Bywa jedynie różnie określana.

Mentalizacja dla każdego.

Mentalizowanie jest dla każdego. Oznacza, to że w mniejszym lub większym stopniu każda zdrowa psychicznie osoba posiada zasoby i możliwości by to robić. To co nas odróżnia pod tym względem od siebie to stopień w jaki możemy i/lub wyuczyliśmy się to robić. Jest to związane min. z przebiegiem naszego dzieciństwa i wychowywania przez rodziców, środowiskiem, w którym obecnie żyjemy czy pracą zawodową, w której ta umiejętność jest niezbędna (np. psycholog, psychoterapeuta).

Dzieła sztuki, książki, utwory muzyczne, itp., odzwierciedlające określony stan umysłu są symbolicznymi i jawnymi aktami mentalizowania przez ich twórców. Czyjeś opowieści, cechujące się spójną narracją, bogactwem i elastycznością również są przejawem wysoce rozwiniętego mentalizowania. Okazuje się, że nawet sprawnie działająca intuicja jest tworem dobrze funkcjonującej(choć poza świadomością) mentalizacji i jest to akurat ten jej aspekt, którym często posługujemy się w nawiązywaniu i podtrzymywaniu relacji z innymi ludźmi.

Badania wskazują, że większość z nas, nawet jeśli posiada biegłość  w dziedzinie mentalizowania, nie robi tego zawsze tak samo i dobrze. Zależy to od kontekstu sytuacji, przeżywanych  w danej chwili emocji, relacji, w której z kimś pozostajemy, tego czy mentalizujemy swoje stany umysłu czy innych. Okazuje się, że w wielu kontekstach i pod wieloma względami nie potrafimy trafnie mentalizować (np. kiedy jesteśmy bardzo zdenerwowani podczas egzaminu lub ślepo w kimś zakochani). Są osoby, które bardzo trafnie i szybko zgłębiają stany umysłu innych, ale nie swojego i na odwrót, a także ci, którzy świetnie mentalizują np. w relacjach ze współpracownikami, ale nie radzą sobie już tak dobrze w domu rodzinnym. Być może takie trudności wynikają z tego, że mentalizowanie utrudniają silne emocje, których często doświadczamy w relacjach z bliskimi.

 

Teoria umysłu, empatia, wgląd, uważność i inne pokrewne dusze.

Istnieje wiele terminów, które czasem są wręcz używane zamiennie, ale tak naprawdę opisują one jedynie poszczególne wycinki mentalizacji i żaden z nich nie pokrywa się idealnie z jej granicami.

Teoria umysłu związana jest głównie z rozwojem poznawczym, umiejętnością prawidłowego formułowania wniosków na podstawie określonych zachowań. Badania w tej dziedzinie najczęściej dotyczą procesu rozwojowego człowieka i kroków, które niemowlęta i dzieci pokonują w drodze do zrozumienia stanów umysłu i ich związków z zachowaniami- w drodze do mentalizowania. Brak wykształconej teorii umysłu obserwuje się u osób autystycznych, które również mają jaskrawo duże trudności z mentalizowaniem.

Z kolei domena empatii jest węższa od domeny mentalizowania w tym sensie, że dotyczy głównie stanów psychicznych innych ludzi. To jakby połowa mentalizowania.

Znaczna część mentalizowania pokrywa się z ideą uważności. Uważność to „ pogłębione skupienie i świadomość bieżących doświadczeń bądź bieżącej rzeczywistości”. Mentalizowanie z kolei można uznać za pogłębioną świadomość umysłu. Uważność jednak koncentruje się na teraźniejszości i dotyczy nie tylko stanów psychicznych. Mentalizowanie może dotyczyć przeszłości, przyszłości oraz sytuacji obecnej. Poza tym podążając za duchem buddyjskich korzeni, z których wywodzi się uważność, cechuje ją oderwanie od emocji, co z kolei stoi w centrum i na pierwszym miejscu w mentalizowaniu.

Wgląd to inaczej świadomość psychologiczna i jest ona postrzegana głównie jako jedynie skłonność do mentalizowania. To „zdolność danej osoby do dostrzegania współzależności między myślami, uczuciami i działaniami w celu poznania znaczeń i przyczyn swoich przeżyć i zachowań”.Wprawne mentalizowanie prowadzi do wglądu. To treść psychiczna, która jest produktem procesu mentalizowania. Ze wszystkich przedstawionych tu pokrewnych terminów jest ona najbardziej tożsama z koncepcją zdolności mentalizowania.

Nie zaczęło się tu i teraz.

Od samego początku naszego życia jesteśmy zaangażowani w realcje z innymi ludźmi. Przykładem jest bardzo wczesna i symbiotyczna relacja niemowlęcia z matką. Przyjmuje się, że gdyby dziecko nie nawiązywało z nią relacji, nie zaczęłoby myśleć. Dziecko „myśli”: „Matka myśli, że jestem, więc jestem”. Umysł rozwija się w kierunku od zewnątrz do środka.

Oczywistym jest fakt, że im lepsza jest relacja matki z dzieckiem, im bardziej oparta na poczuciu bezpieczeństwa i wzajemnym dostrojeniu, tym lepiej pod każdym względem rozwija się dziecko. Bezpieczne przywiązanie tworzy mu doskonałe warunki do eksplorowania stanów wewnętrznych zarówno swoich, jak i innych ludzi. Badania dowodzą, że dzieci mające  bezpieczny wzorzec przywiązania zdecydowanie lepiej mentalizują. Wykazują się one obszernym zbiorem kompetencji rozwojowo- społecznych: zachowanianiami empatycznymi, dobrymi relacjami z rówieśnikami, wyrafinowanymi zabawami symbolicznymi, większą biegłością w podtrzymywaniu i prowadzeniu rozmowy.

Dlatego niezwykle ważne są początki życia dziecka. Wzorzec przywiązania do głównych opiekunów, który tworzy się w pierwszych latach życia dziecka, jak matryca jest odtwarzany w kolejnych relacjach, w dorosłości i tak do końca życia. Dlatego niezwykle ważna jest jakość przywiązania.

Poczucie bezpieczeństwa w przywiązaniu przekazywane jest z pokolenia na pokolenie, między innymi przez zdolność mentalizacji rodzica obdarzonego ufnym wzorcem przywiązania. Matki, które sprawnie mentalizują stany umysłowe swoich dzieci sprawiają, że czują się one bezpiecznie i pewnie, co z kolei ułatwia im nabywanie zdolności mentalizacyjnych. Badania Fonagy’ego wykazały związek między bezpiecznym przywiązaniem niemowlęcia, a zdolnością matki do mentalizacji relacji z jej własnymi rodzicami w okresie dzieciństwa oraz jej bezpiecznym przywiązaniem. Matki, które mentalizują same miały rodziców dostrzegających ich stany umysłu, emapatycznych i responsywnych w relacji z nimi.

Analogiczna sytuacja ma miejsce, kiedy dziecko doświadcza traumy w przywiązaniu do rodzica. Uraz przywiązaniowy jest wrogiem procesu mentalizowania. Wykorzystywanie i zaniedbywanie emocjonalne są oczywistym dowodem na brak empatii u opiekuna. Spowodowanie urazu jest przejawem kompletnego braku świadomości, że istnieje u człowieka sfera psychiczna. Takie niewłaściwe postępowanie wobec dziecka rodzi przywiązanie oparte na głębokim poczuciu braku bezpieczeństwa, czyli zdezorganizowany styl przywiązania. Dzieci, które doświadczają urazu przywiązaniowego niestety obronnie wycofują się ze świata umysłu. Świadomość umysłu rodziców dokonujących przemocy jest dla dziecka przerażająca, ponieważ będzie musiało skonfrontować się z nastawieniem wobec siebie, którego uznanie jest niezwykle bolesne: z nienawiścią, okrucieństwem, obojętnością. Taka ucieczka ze świata umysłu w akcie samoobrony osłabia zdolność do refleksji. Tak naprawdę brak zdolności mentalizacji w tym przypadku pozwala przetrwać dziecku. Gdyby naprawdę zgłębiło stan umysłowy rodzica, który je maltretuje lub np. jest w głębokiej depresji i jest pochłonięty tylko sobą, mogłoby tego nie przeżyć.

Pracując z młodzieżą i ich rodzicami zawsze sięgam dalej i poza to o czym rodzina opowiada tu i teraz. Uważnie słucham opowieści rodziców o ich własnym dzieciństwie i dorastaniu , o sposobie w jaki byli wychowywani przez własnych rodziców. Okazuje się to niezwykle ważne w kontekście zgłaszanych przez nich trudności w porozumiewaniu się z własnymi dziećmi. Niespełnione pragnienia, potrzeby, marzenia, z okresu nastoletniego zawsze odżywają w rodzicach właśnie wtedy kiedy ich własne dzieci zaczynają wkraczać w okres dorastania.

Przychodzi mi tu na myśl przykład matki pacjentki, która w dzieciństwie była maltretowana przez swojego ojca, a na schronienie u swojej matki nie mogła liczyć gdyż ta piła alkohol i często porzucała swoje dzieci, zostawiając je same w domu na pastwę bezwzględnego ojca. Matka mojej pacjentki bardzo bała się ojca, przeżywała w kontakcie z nim bardzo silne, negatywne uczucia; złość, nienawiść, bezradność, których z lęku przed masywną agresją ojca nie mogła wyjawić, pokazać a nawet nazwać. I choć jej ojciec od wielu lat nie żyje, jego „duch” wciąż krąży w tej rodzinie. Trudne i bolesne uczucia w niej pozostały i zaczęły w niepokojąco silny sposób ujawniać się w relacjach z nastoletnią córką, którą podobnie jak kiedyś swojego ojca, zaczęła traktować jak agresora, doszukując się najgorszych cech i wręcz nienawidząc własnej córki. Dla odróżnienia młodszy syn był opisywany przez nią jako spokojne, miłe, ugodowe dziecko, bez wad.  Taka dewaluacja kontra idealizacja i „czarno- białe” spojrzenie na sytuacje, relacje międzyludzkie świadczy o dużych zakłóceniach w mentalizowaniu siebie i innych. Biorąc zaś pod uwagę historię życia matki pacjentki nie dziwi fakt, że proces terapeutyczny w odniesieniu zarówno do niej samej jak i córki należy rozpocząć od nauki mentalizowania oraz uleczenia ran z przeszłości (matka pacjentki został skierowana na indywidualną terapię )

Na szczęście po dwóch latach dobrej psychoterapii można to względnie nadrobić. Niezbędne jest oczywiście wytworzenie przez terapeutę takiego klimatu i poczucia bezpieczeństwa by pacjent nie bał się eksplorować swoich i innych stanów umysłu oraz wracać do bolesnej i niepoukładanej przeszłości.

 Drzewo rodziny. Drzewo życia. Trupy w szafie.

Jak wspomniałam powyżej, trudności, których doświadczamy w teraźniejszości najczęściej mają swój początek dwa, trzy pokolenia wcześniej.

Pomocną metodą jest wspólne tworzenie z pacjentami Genogramu, czyli drzewa genealogicznego rodziny, na którym obok ważnych dat i imion członków rodziny umieszcza się inne istotne informacje takie jak: choroby powtarzające się w rodzinie (np. depresja, nowotwory), przyczyny zgonów (np. samobójstwa), wykonywane zawody, tragiczne wypadki, powtarzające się imiona (np. dziedziczenie imion po dziadkach, wujostwie), wzory relacji pomiędzy poszczególnymi członkami rodziny (np. powtarzający się z pokolenia na pokolenie konflikt pomiędzy córką a matką), i inne ważne. Podczas omawiania Genogramu „wyciągamy trupy z szafy” czyli tajemnice rodzinne. Im pełniejsza, bardziej rozwinięta i pełna szczegółów jest narracja o własnej rodzinie tym lepiej. Siła przekazu rodzinnego jest ogromna, czasem bardzo obciążająca, pełna misji do wykonania przez następne pokolenia. Takie zjawisko nazywane jest przekazem transgeneracyjnym. To sytuacja, w której pokolenie rodziców przenosi na pokolenie dzieci i wnuków swoje postawy, sposoby zachowań, uczucia wstydu i poczucia winy, ale także swoje tajemnice i nieprzepracowane doświadczenia traumatyczne. Przykładem może być groza II Wojny Światowej i piętno traumatycznych doświadczeń jakie odbiła na wielu rodzinach i, które często „odżywają” nawet w trzecim pokoleniu. Obszerne badania na ten temat prowadziła m.in. ceniona przez autorkę tekstu psychoanalityczka Katarzyna Schier.

Dlatego celem terapii, w której wykorzystuje się Genogram jest nazwanie i omówienie jak największej ilości wątków, zwłaszcza trudnych historii rodzinnych. Im więcej Genogram jest w stanie „odkryć” tym lepiej dla członków rodziny żyjących tu i teraz oraz dla nastoletniego pacjenta, na którym problemy zogniskowane są najbardziej nie dlatego, że to z nim jest „coś nie tak”, ale cały system rodzinny chwieje się w posadach.

Genogram w sposób namacalny umożliwia uświadomienie członkom rodziny mechanizmów, często destrukcyjnych, działających w rodzinie oraz możliwość ich modyfikacji lub całkowitej zmiany, co ma wymiar leczący.

Rozmowy o życiu. Praca detektywistyczna.

 

Podczas spotkań terapeutycznych zawsze zachęcam rodziców do przyjęcia wobec dziecka postawy nieintruzywnego zaciekawienia nim i jego sprawami, wejścia w „jego buty, w jego świat”. Przekonuję, że nie muszą być rodzicami idealnymi. Przede wszystkim takich nie ma, wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i jako rodzice możemy mieć gorszy dzień, czy brak czasu dla dziecka. Wystarczy być rodzicem wystarczająco dobrym, by tego dobrego w relacjach było więcej. Zachęcam do „pracy detektywistycznej”. By zastanowili się, co takiego może myśleć i czuć ich dziecko w danej sytuacji, czy trudnej chwili, czym mogą być spowodowane jego stany umysłowe. By wzięli pod uwagę, że ich dziecko może czuć i myśleć inaczej bo jest odrębnym bytem, odrębnym człowiekiem. Takie myślenie o dziecku jest bardzo pomocne np. w chwilach, kiedy jest ono zdenerwowane, nie ma ochoty rozmawiać, trzaska drzwiami i izoluje się od rodziców (to częsty problem zgłaszany przez rodziców nastolatków). Wówczas skłaniam ich do tego by nie wyciągali pochopnych wniosków z zachowania córki czy syna, ale by chwilę pomyśleli w kategoriach:

-Co się mogło wydarzyć wcześniej, zanim wrócił/ a do domu? (może trudna sytuacja w szkole lub z rówieśnikami)

– Co przeżywa i o czym teraz myśli ? (może jest mu z jakiegoś powodu bardzo ciężko i tak się zachowuje)

– Co mogę zrobić w obecnej sytuacji? (np. być cierpliwym, znam ją/ jego już tyle lat i wiem, że jest impulsywna/y, kiedy ochłonie, na pewno wszystko się wyjaśni i spokojnie uda nam się porozmawiać).

– Jeśli odpowiem na jego zaczepki i trzaskanie drzwiami, co się wówczas stanie? Do czego to doprowadzi? Co ona/on będą myśleć kiedy i ja zdenerwuję się w tej sytuacji?

To zachęcanie rodziców do przyjęcia bardziej dojrzałej postawy, to również „wskoczenie o level wyżej” w ich kompetencjach rodzicielskich  . To zachęta do prowadzenia dialogu wewnętrznego i słuchania samego siebie, kiedy się mówi.

Aby taka terapeutyczna „praca detektywistyczna” mogła się udać, również rodzice są pobudzani do namysłu nad sobą i uczuciami, które przeżywają, zwłaszcza w kontakcie  z dzieckiem.  Jeśli jest to np. złość, zdenerwowanie pomocne są np. pytania:

– Dlaczego tak czuję? Dlaczego on/ ona tak bardzo mnie zdenerwował/a?

– A może ta sytuacja ma coś wspólnego z inną sytuacją? (może miałem ciężki dzień w pracy i tak naprawdę już przyszedłem do domu zmęczony i wściekły)

– Co on/ ona czuje i myśli, kiedy widzi, że się złoszczę? (może zaczyna się złościć jeszcze bardziej, może myśli, że to tylko jego wina, może się mnie boi)

Tych pytań i odpowiedzi są niezaliczone ilości.

Niezwykle ważny również jest kontekst sytuacji,  w której rozgrywają się trudne wydarzenia. Jak wspomniano wcześniej, mentalizacja „pada” kiedy stajemy się nagle uwikłani w silne emocje, np. kiedy bardzo zdenerwuje nas czymś nasze dziecko ( niezależnie od jego wieku). Skłonni jesteśmy wówczas myśleć, że jest ono niewdzięcznym, rozwydrzonym potworem, a takie myślenie powoduje głównie wściekłość i skłania do patrzenia na nie w kategoriach „czarno- białych”. Dobrze jest wówczas nieco ochłonąć i spojrzeć na dziecko z szerszej perspektywy, wziąć pod uwagę „całokształt”, przypomnieć sobie, że jeszcze kilka godzin temu było wobec nas miłe, chętne do rozmowy i uczynne. To „przypomnienie” powoduje powstanie innych, lepszych myśli na temat dziecka i sprawia, że pomimo trudnej, konfliktowej sytuacji, widzimy w nim dobre strony, cechy, które bardzo lubimy.

I na tym właśnie polega siła mentalizowania.

Mentalizowanie bywa oczywiście bolesne i psychoterapeuta właśnie w tych chwilach bolesnych dla pacjenta uczestniczy, pomagając mu mentalizować stany umysłu swoje i innych. Umożliwia to przymierze terapeutyczne oparte na poczuciu bezpieczeństwa i zaufaniu. Zachęcanie do uważności, elastyczności w myśleniu i angażowanie wyobraźni.  Spychanie na dalszy plan własnego punktu widzenia i domyślanie się punktu widzenia drugiej osoby są jednym z podstawowych celów terapii prowadzonej w ten sposób.

Najbardziej oczywistą zaletą mentalizowania jest jej wpływ na tworzenie relacji z innymi ludźmi, które są dla nas źródłem spełnienia. Dotyczy to w szczególności osób, które są dla nas ważne, i do których jesteśmy przywiązani. Dzięki mentalizowaniu częściej uwzględniamy punkt widzenia drugiej osoby, możemy na nią efektywnie oddziaływać, respektując jej odrębność. Rzadziej usiłujemy narzucać jej własny punkt widzenia i zmuszać do dostosowywania się do naszych pragnień, potrzeb i przekonań. Dzięki wprawnemu mentalizowaniu potrafimy wrażenia somatyczne przekształcać w idee, które można nazwać i opowiedzieć o nich.

Przyjmując postawę mentalizowania, stajemy się bardziej otwarci, dociekliwi i zainteresowani tym, co dzieje się w umysłach innych osób (oraz własnym). Trzeba jednak umieć tolerować niejednoznaczność, musimy czuć się swobodnie z tym, że czegoś nie wiemy.

Mentalizowanie polega bowiem na otwartym badaniu możliwości, poczuciu, że zawsze głębiej coś jeszcze się kryje.

Opracowała Magdalena Seweryn

 psycholog, psychoterapeuta (w trakcie szkolenia)

PPP Olkusz

 

Tekst powstał w oparciu o książki:

„Mentalizowanie w praktyce klinicznej”- Jon G. Allen, Peter Fonagy, Anthony W. Bateman.

„ I jak tu się dogadać”-Bogdan de Barbaro, Danuta Kondratowicz.

oraz artykuły:

„Myślenie o myśleniu- mentalizacja”- Martyna Tomczak.

„ Mentalizacja. Jak „wejść w skórę” drugiej osoby?- Anna Król- Kuczkowska, Agnieszka Jucewicz.

-„Dziedziczone rany czy dziedziczone blizny? Transgeneracyjny przekaz traumy”- Katarzyna Schier.